poniedziałek, 9 września 2013

Po przerwie technicznej.

  Tak. Dosłownie. Mój szanowny laptop po prostu wspaniałomyślnie zaprzestał działania. Windows XP zakończył swój żywot i serdecznie dziękuję koledze, który pomógł mi postawić system. Na odległość, taka to zdolna bestia!
  A wracając, sęk w tym, że nie mogłem ani odpowiadać na komentarze, ani pisać. Teraz jednak już mogę wznowić prace. Za wszystko najmocniej przepraszam i obiecuję poprawę. W ciągu najbliższego tygodnia powinien pojawić się rozdział 1.
  I właściwie to by było na tyle, o. Nox.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Prolog

Tegoroczna jesień była wyjątkowo chłodna. Wiatr szargał drzewami, niczym tajemnicze zachowanie pewnego chłopca nerwami Dumbledore’a. Profesor siedział za stołem nauczycielskim, stukając w jego blat długimi palcami. Nie tyle się denerwował, co niepokoił tym, jak szybko Tom Riddle znalazł sobie… przyjaciół. Gdyby był przeciętnym uczniem nie przejmowałby się tym, ale Riddle bynajmniej do takich nie należał. Już podczas ich pierwszego spotkania pokazał, że czuje się lepszy od innych, wyrabia sobie własne zdanie na każdy temat i by osiągnąć swój cel nie zawaha się przed użyciem nawet najgorszych metod. Jednak na chwilę obecną nie zamierzał ingerować. Tom podbił serca większość nauczycieli , a nawet samego dyrektora – profesora Dippeta. Dlatego postanowił obserwować, jak rozwinie się charakter tego chłopca i w jaki sposób skorzysta ze swojej rozległej wiedzę i wrodzonego sprytu. Miał nadzieję, że jego chęć do wykorzystywania innych minie, kiedy przyjedzie do szkoły i pozna nowych kolegów. Mylił się. Ale wciąż… Wciąż miał nadzieję, że chłopak wyjdzie na prostą. Może samodzielnie, a może z jego pomocą.
Albus wbijał spojrzenie w ciemnowłosego chłopca siedzącego przy stole Slytherinu i rozmawiającego z rok młodszą, czarnowłosą dziewczyną. Naprawdę zastanawiał się, czy są osoby, z którymi ten przebywał ze względu na uczucia, czy chociażby przywiązanie, a nie zamiar użycia ich do wprowadzenia swoich ewentualnych planów w życie.
-Coś się stało, Albusie? – dobiegł go zaniepokojony głos dyrektora. Srebrnobrody odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął łagodnie.
-Ależ skąd. Nie ma powodów do zmartwień, Armandzie. – odpowiedział na jego pytanie, by po chwili ponownie skierować spojrzenie na chłopaka, który właśnie wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia.

Tom szedł w kierunku drzwi Wielkiej Sali. Skończył jeść szybciej niż wszyscy, a jakoś nie miał specjalnej ochoty na siedzenie z nimi. Za nim podreptała tylko dziewczyna, z którą uprzednio rozmawiał. Spojrzał na nią.
-Nie zostajesz? – spytał krótko, nie zwalniając kroku. Dziewczyna potrząsnęła burzą czarnych włosów, wciąż za nim idąc. Przez twarz Riddle’a przemknął cień uśmiechu. Wyszli z pomieszczenia i skierowali się jednym z korytarzy w kierunku pokoju wspólnego śliz gonów. Zeszli do lochów i doszli do końca korytarza, gdzie zatrzymali się. Mała towarzyszka Marvola spojrzała na niego wyczekująco. Już dawno przywykła do tego, że to on przewodzi.
-Wężousty. – powiedział cicho, a ściana odsunęła się, ukazując przejście. Weszli przez nie do pokoju wspólnego. Ściany były murowane, a jako, że pomieszczenie znajdowało się pod jeziorem, oświetlone było zielonkawym światłem. Całkiem pasowało to do zielono-srebrnego wystroju wnętrza. Tom podszedł do jednego z foteli i usadowił się na nim wygodnie i spojrzał na czarnowłosą, która usiadła na fotelu obok.
-Prawie nic nie zjadłeś. – poinformowała go. Wzruszył minimalnie ramionami, nie patrząc w jej stronę i uśmiechnął się ironicznie.
-Ty też. – odparł, unosząc jedną brew do góry. Przewróciła tylko oczami, słysząc to. Nie zamierzała się z nim kłócić, ale nie chciała też pozwolić, żeby się głodził. Westchnęła cicho, kiedy przez pokój przeszła jakaś blondynka, która z jakiegoś powodu nie mogła oderwać wzroku od Riddle’a.
-Jak Ty to wytrzymujesz? – spytała. Ten przeniósł na nią powoli spojrzenie.
-Ale o czym ty mówisz?
-Nie udawaj, że tego nie widzisz! – zaśmiała się i puknęła go lekko w ramię. Tom uśmiechnął się niewinnie.
-Ale czego? – spytał ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy. Niestety nie doczekał się innej odpowiedzi, poza prychnięciem – No, Debby, zdradź mi o co chodzi. – poprosił rozbawiony w duchu. Tak, Marvolo był przy niektórych inny, niż zazwyczaj. Zdarzało mu się nawet pożartować, choć zwykle był to raczej wisielczy humor. Ogółem odkąd tylko pamiętał był złośliwy i władczy. Przynajmniej w opinii innych.
-Ach, weź mnie nie denerwuj.- mruknęła i odwróciła się do niego plecami. Widząc to, tylko westchnął zrezygnowany, wbijając wzrok w przeciwległą ścianę. Myślami nie mógł uciec od jednej księgi, na którą przypadkiem natknął się w Dziale Zakazanym… Z tego co do tej pory wyczytał, to nieśmiertelność jednak była osiągalna. A on chciał ją zdobyć. W tym momencie to był jego główny cel. Zacisnął dłonie w pięści, nie odrywając wzrok od ściany.
-Ej, co jest? – usłyszał głos Debby. Spojrzał na nią. To już zaczynało się robić z lekka irytujące. Nawet skrzywić by się nie mógł, bo od razu wszyscy „Co się stało, co się stało?”. Zacisnął usta w wąską linię, ale po chwili odpowiedział, zmęczonym głosem.
-Nic. Zawsze przejmujecie się bez powodu i martwicie na zapas. No i po co? – spytał. Dziewczyna ściągnęła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Sama nie do końca wiedziała, dlaczego tak jest. W końcu postanowiła nie odpowiadać, tylko zrobić nadąsaną minę. Tom, widząc to, prychnął. Widząc, że nie będzie mógł tu spokojnie porozmyślać, wstał.
-Gdzie idziesz? – spytała ciemnowłosa.
-Do dormitorium. – odparł tylko i ruszył w obranym przez siebie kierunku. Kiedy zauważył, że tamta podnosi się w fotelu, dodał
-Sam.
-Och, jak chcesz. – mruknęła niezadowolona Debby i zagłębiła się ponownie w zielone obicie.
Marvolo wspiął się po schodach i wszedł do pomieszczenia. Rozejrzał się. Dormitorium było praktycznie puste. Podszedł do swojego łóżka i położył się na nim, splatając ręce na brzuchu i patrząc w sufit. Nareszcie miał chwilę spokoju i wytchnienia. Zapewne nie potrwa długo, bo niedługo wpadnie tu zgraja ślizgonów, ale póki co nie musiał się tym martwić. Wolał zastanowić się nad tym, kto może posiadać wiedzę, której on tak pragnie. Był przekonany, że profesor Dippet. W końcu był dyrektorem i miał dostęp do wszystkich ksiąg w Hogwarcie. Ale nie mógł się spytać dyrektora. W każdym razie – nie od razu. Musiał opracować jakąś strategię, jak zejść na temat, z którego potem niewinnie dałoby się przejść do tego, do czego zmierza. Przygryzł nieco dolną wargę. To będzie dosyć skomplikowane. Ale to nic, w końcu ma jeszcze czas, jest dopiero październik… Nie mniej jednak lepiej mieć plan wcześniej niż później. Skrzywił się odruchowo, jak zawsze kiedy coś mu się nie podobało. Podniósł się do pozycji siedzącej i sięgnął do swojej torby bo podręcznik od Obrony Przed Czarną Magią. Na jutro mieli oddać referat na temat teorii niwelowania działania zaklęć czarno magicznych. Riddle napisał swoje dwa dni temu, chcąc resztę czasu poświęcić na zgłębieniu nieco informacji o czarnej magii. Najwidoczniej profesor, zadając to zadanie domowe nie zdawał sobie sprawy, jak pomógł Tomowi w odnalezieniu jakże ciekawej księgi… I na dodatek podpisał pozwolenie, na przejrzenie Działu Ksiąg Zakazanych – aby znaleźć coś na temat zaklęć czarno magicznych. W końcu to by mogło pomóc w odszukaniu przeciwzaklęcia. Spojrzał z dziwnym uśmieszkiem na okładkę i przejechał po niej dłonią. Jak łatwo wypożyczając książkę, podwędzić drugą w ten sposób, że nikt nie zauważy.
Uśmiechając się do swoich myśli, Tom zaczął przeglądać stronice Przedmiotów czarnomagicznych
W momencie, w którym odnalazł w spisie treści to, czego szukał, do dormitorium wpadła gromada ślizgonów. Pospiesznie schował książkę pod łóżko i spojrzał na chłopaków, którzy śmiali się w najlepsze. Jeden z nich usiadł ostrożnie na brzegu łóżka Riddle’a.
-Hej. Idziesz na jutrzejszy mecz? – spytał. Marvolo zastanowił się chwilę. Slytherin grał z Gryfindorem… Właściwie miło byłoby popatrzeć jak ślizgoni pokonują te szlamy, ale z drugiej strony wszyscy byliby na meczu i nikt by mu nie przeszkadzał. Uniósł nieco głowę i spojrzał na chłopaka.
-Nie. – odpowiedział tylko. Jego rozmówca chciał chyba coś powiedzieć, bo otworzył usta, ale zamiast tego tylko wzruszył barkami, wstał i odszedł. Tom przewrócił oczami. To nie była pierwsza osoba, która próbowała z nim porozmawiać. Niestety zarówno lakoniczne, proste odpowiedzi jak i rozbudowane zdania i wyrażanie własnych opinii nie zadowalały innych. I jak im dogodzić, kiedy cokolwiek się robi, to jest źle?

Następnego dnia Tom obudził się o wschodzie słońca. Wstał niemal od razu po otwarciu oczu. Obrzucił spojrzeniem śpiących kolegów z domu i zaczął przebierać się w szkolne szaty. Potem ruszył do pokoju wspólnego, gdzie usiadł na fotelu. Wiedział, że już by nie zasnął. Domyślał się, że niedługo dołączy do niego Debby. Od pewnego czasu zdarzało jej się wcześniej wstawać. Nie pytał jaki był tego powód, może cierpiała na bezsenność. Ha.
On sam nie za dobrze sypiał ostatnimi czasy. Między innymi zapewne dlatego, że głowę wciąż zaprzątały mu jego wielkie i ambitne plany. Szczególnie, że teraz w dużej mierze musiał działać na własną rękę. Nie mógł nawet wykorzystać jakiegoś idioty. Za dużo musiałby mu powiedzieć. Westchnął zrezygnowany. Nie mógł się już doczekać meczu, kiedy to zaszyje się w dormitorium i na spokojnie przejrzy zapożyczony z biblioteki tom. Kiedy tak nad tym rozmyślał, okazało się, że jego domysły są słuszne – do pomieszczenia weszła wolnym krokiem czarnowłosa, przeciągając się ostentacyjnie i ziewając rozkosznie.
-Och, Tom. – mruknęła, jakby nie spodziewała się go tu zobaczyć. Nawet nie odwrócił głowy, by na nią spojrzeć.
-Coś się stało, że ostatnio tak wcześnie wstajesz? – spytał. Tak, już któryś dzień z rzędu spotykali się w pokoju wspólnym przed godziną piątą. Dziewczyna wzruszyła ramionami, sadowiąc się na fotelu obok. W przeciwieństwie do niego wciąż miała na sobie piżamę. Była po prostu zbyt leniwa, żeby się przebrać od razu po obudzeniu się.
-A Ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Riddle milczał przez dłuższą chwilę. Potem, wciąż nie patrząc na nią, mruknął:
-Bezsenność.
-Och, Tom źle sypia, hm? – spytała złośliwie Debby, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
-I kto to mówi. – burknął tylko w odpowiedzi. Tak, nawet jego zaczynały powoli wykańczać zarwane noce. Przyjrzał się chwilę swojej rozmówczyni. Ona pozwalała sobie przy nim na więcej niż reszta. Nie, to źle sformułowane zdanie. On pozwalał jej na więcej w swojej obecności. Odgonił od siebie te niedorzeczne myśli, zastępując je innymi: Debby może zachowywała się dość bezczelnie, ale on pozwalał jej na to tylko dlatego, że nie miał nawet ochoty, by o tym dyskutować.
-Znowu się zamyśliłeś. – wytknęła mu.
-Przecież mam prawo. – mruknął niecierpliwie, po czym spojrzał na nią uważnie – Pomożesz mi?
Zaskoczona dziewczyna uniosła brwi do góry. Chyba nigdy nie prosił jej o pomoc. Czy on w ogóle kiedykolwiek prosił kogoś o pomoc? Gapiła się na niego chwilę z szeroko otwartymi oczyma, po czym spytała.
-Am… A w czym?
-Wszystkiego dowiesz się potem – odparł wymijająco – To pomożesz, czy nie?
-Hm… No… - zaczęła zmieszana. Kompletnie nie wiedziała jak się zachować. Miała pomóc Tomowi Riddle’owi. I to w czymś, czego nie może powiedzieć przed jej zgodą. Zacisnęła usta w wąską linię. Wahała się, ale ostatecznie skinęła głową.
-Przyjaźnimy się. Pomogę Ci. – powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. Ku jej zaskoczeniu odwzajemnił uśmiech.
-Świetnie. – rozsiadł się wygodniej w fotelu. Jednak jej słowa dały mu chwilę do zastanowienia. „Przyjaźnimy się”.
Ona sama czuła się dosyć skrępowana i nie wiedziała co myśleć. Kiedy tak się na nią patrzył, miała wrażenie jakby ktoś w nią miotnął petrificusem.
-Tom? – mruknęła na próbę.  Chciała, żeby przestał się w nią tak wpatrywać. To naprawdę było krępujące.
-Tak? – uniósł nieco brwi do góry i wygiął wargi w delikatnym uśmiechu. Debby pokręciła powoli głową.
-Nie rób tego. – poprosiła.
-Czego? – spytał zbity z tropu jej pytaniem. Przecież nie robił nic wyjątkowego, ani… strasznego. Wręcz przeciwnie. Był miły. Jak na niego.

-Nie zachowuj się jak w stosunku do nauczycieli. – sprostowała – Nie bądź sztuczny. Chcę znać prawdziwego Toma. Nie tego, który udaje pełen moralności ideał. – wyjaśniła, wstając i otrzepując się odruchowo. Spojrzała na niego z uśmiechem. – Bo wiem, że taki nie jesteś. Idę się przebrać w szkolne szaty. – dodała i, nie czekając na jego reakcję, wyszła.

__________

Więc prolog z głowy. Rozdział dodany wcześniej niż planowałem ze względu na mój wyjazd, na którym zamierzam dopisać kilka fragmentów. Przyznam się, że pisałem to rok temu. Tj to i około 1/4 rozdziału, który pojawi się za jakiś tydzień, ew. 2 tygodnie. Dlatego mogą to być wpisy średniej najlepszej jakości, jednak jak tak przeglądałem te kilka stron, to poprawić się nic nie dało (albo może raczej nie chciało), ale poczułem potrzebę kontynuowania tego opowiadania. Mam jednakże nadzieję, że nie jest AŻ tak źle. Liczę na komentarze i konstruktywną, szczerą krytykę.

Wstęp

Na początku chciałbym się ślicznie przywitać i przedstawić.
Jestem Grave. Taki sobie przedstawiciel rasy ludzkiej, któremu życie się na tyle przykrzy i nudzi, że postanowił, iż będzie uciekać w świat swojej własnej wyobraźni.
Na blogu będę zamieszczać opowiadanie o Tomie Marvolo Riddle'u, chłopcu, który stał się największym czarnoksiężnikiem w całym uniwersum Harry'ego Pottera.
Chciałem jednak napisać coś innego niż wszyscy dotychczas pisali. Romanse, czy to normalne, związki hetero, czy yaoi. Zdarzały się nawet takie perełki jak "Wielka kałamarnica x Wierzba Bijąca". Ale nie, nie, nie. Ja chciałem zrobić coś innego.
Blog o jego przeszłości, tym jak dochodził do władzy, zdobywał sobie kolegów, jak w ogóle zaczął się tym interesować. I w zasadzie tyle.
W najbliższym czasie pojawi się pierwszy rozdział.

PS. Ale jeśli chcecie, to na jakieś romanse dam się naciągnąć.........